Od 7 do 15 tysięcy osób dziennie dostaje się do Polski przez przejście graniczne w Zosinie (woj. lubelskie). „Są apatyczni i zagubieni” – powiedziała PAP Joanna Pawlik z Polskiej Akcji Humanitarnej, która koordynuje pomoc uchodźcom przy przejściu granicznym.
Rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej kpt. Dariusz Sienicki poinformował w czwartek, że minionej doby przejście graniczne w Zosinie przekroczyło 15 096 osób i było to drugie najbardziej oblegane przejście w woj. lubelskim. Od kilku dni granicę w Zosinie przekracza od 7 do 15 tys. osób dziennie.
Przebywający w czwartek w pobliżu granicy reporter PAP nie odnotował wzmożonego ruchu. Większość uchodźców prosto z przejścia była przewożona autokarami i busami straży pożarnej do punktów recepcyjnych. Część zdecydowała się opuścić przejście pieszo i czekała na swoich bliskich w ogrzewanych namiotach rozstawionych przez organizacje pomocowe.
Koordynatorka pomocy z Polskiej Akcji Humanitarnej Joanna Pawlik przyznała, że obecnie jest dosyć spokojnie, ale największy ruch jest w godz. 22-3. Dodała, że w nocy temperatura spada do -6 st. C.
„Robi się coraz zimniej, więc codziennie na granicę wozimy po 500 koców, żeby osoby przekraczające granicę mogły się ogrzać” – powiedziała. Potwierdziła, że większość uchodźców to kobiety z dziećmi.
„Są apatyczni, w szoku. Na pytania wolontariuszy odpowiadają, że niczego nie chcą. Nie rozumieją, że tu wszystko jest za darmo. Trzeba ich namawiać i tłumaczyć jak wygląda ich sytuacja w Polsce” – wyjaśniła wolontariuszka PAH.
Zauważyła, że niektóre osoby przy przekraczaniu granicy mówią, że mają zapewniony transport, żeby tylko ich wpuszczono do Polski. „Kłamią ze strachu, przychodzą tutaj i są bardzo zagubieni. Wiedzą tylko tyle, że są w Polsce i chcą dojechać do Warszawy” – powiedziała.
Z jej obserwacji wynika, że w pomoc uchodźcom przy przejściu w Zosinie angażuje się kilkadziesiąt osób dziennie.
Wolontariusze udzielają informacji, rozdają darmowe posiłki i udzielają pierwszej pomocy. Każdy z namiotów przy przejściu w Zosinie ma konkretną funkcję i numer. Gdzieniegdzie są także porozwieszane mapy obozowiska.
W „Namiocie nadziei” Caritas uchodźcy mogą ogrzać się, napić się i zjeść gorący posiłek. Większość z przebywających tu osób czeka na rodzinę i znajomych, którzy mają ich zawieźć w inne miejsca.
W rogu namiotu reporter PAP zaobserwował kartonowe pudła z zabawkami, którymi bawiło się dwóch 3-letnich chłopców w kombinezonach. Wokół krzątało się kilkoro wolontariuszy zabawiających dzieci, tłumaczących coś uchodźcom i sortujących kartony z żywnością pochodzącą z darów.
Pracę „Namiotu nadziei” koordynuje o. Maciej, zakonnik z Warszawy. Wyjaśnił, że wcześniej był kapelanem w szpitalu covidowym na Stadionie Narodowym, do Zosina przyjechał trzy dni temu i jest pod wrażeniem pracy wolontariuszy.
„Wykonują kawał dobrej roboty. Nigdy ich nie brakuje, są dzień i noc i robią mnóstwo rzeczy. Organizacja jest świetna” – stwierdził. Dodał, że pomagają miejscowe koła gospodyń wiejskich, które codziennie dowożą ciepłe posiłki, kanapki i ciasta.
Zakonnik stwierdził, że osoby przekraczające granicę przeważnie są zmarznięte i zmęczone, dlatego wolontariusze starają się nimi zaopiekować. „Po bardzo długiej i ciężkiej drodze, często pieszo, w zimnie, człowiek jest fizycznie i psychicznie rozsypany. Są momenty, że osoby przychodzą do namiotu, siadają i wszystko w nich pęka” – powiedział.
Wyjaśnił, że wolontariusze najpierw podchodzą do uchodźców z empatią, a potem oferują im pomoc w dotarciu na konkretnego miejsca i udzielają informacji.
Zapytany przez reportera PAP o sens cierpienia ludzi, którzy uciekają przed wojną na Ukrainie przyznał, że boi się łatwych odpowiedzi. „Mocno wierzę, że cierpienie ma sens. Czasami jest niezrozumiałe, przyjęte z ogromną frustracją, ale ono ma sens. Jaki? Teraz nie wiem. Może odpowiem za 20 lat” – wyznał.
We środę z Ukrainy do Polski przez przejścia graniczne w woj. lubelskim wjechało 56 tys. osób. Polsko-ukraińska granica w województwie lubelskim liczy 296 km. W regionie funkcjonują cztery przejścia graniczne z Ukrainą: w Dorohusku, Hrebennem, Dołhobyczowie i Zosinie. Pojazdy ciężarowe odprawiane są na dwóch: w Hrebennem i Dorohusku. Do tego jeszcze funkcjonują dwa przejścia kolejowe (Dorohusk, Hrubieszów).(PAP)
Autor: Piotr Nowak
pin/ mark/