Część osób, które przyjeżdżają teraz z Ukrainy, nigdy wcześniej nie planowała wyjazdu za granicę np. do Polski, czy do innego kraju, dlatego nie mają ważnych paszportów albo nie mają ich w ogóle – mówi koordynator punktu informacyjnego dla uchodźców na dworcu kolejowym w Lublinie Piotr Tarka.
Koordynator punktu na PKP zwrócił uwagę, że wśród podróżnych z Ukrainy są nie tylko Ukraińcy, ale też obywatele innych państw np. krajów afrykańskich czy arabskich, głównie studenci. „Aktualnie obserwujemy trochę mniej uchodźców, którzy docierają do Lublina. We wtorek było to około tysiąca uchodźców, a w czwartek około setki. W piątek do godz. 15 mieliśmy kilkadziesiąt rejestracji” – poinformował Piotr Tarka.
Jak zaznaczył, część osób nie ma przy sobie ważnych paszportów albo nie ma ich w ogóle. „To są osoby, które nigdy wcześniej nie planowały wyjazdu z Ukrainy zagranicę” – dodał Tarka.
Codziennie na dworcu kolejowym w Lublinie zatrzymuje się pociąg z Kijowa, który jedzie do Warszawy. Niedawno uruchomiono specjalny pociąg dla uchodźców z Chełma przez Lublin do Gdańska. „Chodzi o rozlokowanie uchodźców w głębi kraju. Wyjaśniamy im, żeby nie bali się jechać dalej. Gwarantujemy, że będą tak samo traktowani w Lublinie, Trójmieście czy gdzieś indziej. Ukraińcy jednak wolą się zatrzymać w Lublinie, bo – jak tłumaczą – chcą być bliżej domu” – powiedział koordynator.
W punkcie informacyjnym zorganizowanym na dworcu PKP uchodźcy mogą otrzymać informacje dotyczące bezpłatnego noclegu i transportu do ośrodka zakwaterowania. „Wolontariusze zapewniają uchodźcom ciepłe posiłki. Współpracujemy też z Caritas i Bractwem Św. Alberta. Także mieszkańcy Lublina przywożą różne rzeczy, począwszy od środków higieny osobistej, a skończywszy na jedzeniu” – zwrócił uwagę Piotr Tarka.
Na dworcu głównym uruchomiono również punkt medyczny, za którego funkcjonowanie odpowiada szpital wojewódzkim im. Jana Bożego w Lublinie. Jest to punkt całodobowy, w którym pracuje zespół składający się z lekarza i pielęgniarki. Pomoc osobom potrzebującym udzielana jest nie tylko na miejscu, ale także na peronach oraz w pociągach zatrzymujących się na dworcu.
„Mierzona jest temperatura ciała, ciśnienie, poziom cukru oraz prowadzony ogólny wywiad zdrowia z pacjentem. Osoby, które potrzebują dalszej opieki medycznej są kierowane do konkretnych placówek medycznych na terenie Lublina” – przekazał rzecznik urzędu marszałkowskiego Remigiusz Małecki.
W piątek wieczorem na dworcu PKP w Lublinie panował duży ruch. Hala dworca była wypełniona uchodźcami, którzy oczekiwali na pociąg do Warszawy. Z głośników dobiegały komunikaty w języku polskim i ukraińskim. Wolontariusze częstowali Ukraińców żywnością, czy soczkami dla dzieci. Przed godz. 20 tłum przeniósł się na peron pierwszy, skąd odjeżdżał pociąg do stolicy.
Wśród oczekujących była 40-letnia Swieta z Żytomierza, która ciągnęła za sobą jedną, starą walizkę. Jej córka miała plecak, a 70-letnia mama trzymała kurczowo przy sobie jedną reklamówkę. W transporterku znajdował się jeszcze rudy kotek. „W Żytomierzu zaczęły latać nad naszymi głowami rakiety. Ukrywaliśmy się w piwnicy. Tak się dłużej nie dało. Przyjechałyśmy wczoraj do Polski autobusem. Po spędzeniu nocy w Lublinie dostałyśmy skierowanie na nocleg do Warszawy. Nie wiem, co będzie dalej. Nie ma tu nikogo, nie znam języka, wolałabym wrócić na Ukrainę – swój dom to swój dom” – podkreśliła kobieta.
Od rozpoczęcia agresji Rosji na Ukrainę, lubelskie przejścia graniczne z Ukraina przekroczyło ok. 730 tys. osób.(PAP)
Autorka: Gabriela Bogaczyk
gab/ jann/