Przemyśl: do Centrum Pomocy Humanitarnej docierają transporty humanitarne z Charkowa i Mikołajowa
W Centrum Pomocy Humanitarnej w Przemyślu codziennie nocuje niemal 600 uchodźców z Ukrainy. Coraz więcej dociera transportów ewakuacyjnych z Mikołajowa i Charkowa. Ci ludzie przyjeżdżają z jedną reklamówką rzeczy – powiedziała koordynatorka Centrum Karolina Butkiewicz.
Centrum Pomocy Humanitarnej w Przemyślu jest punktem relokacji i działa na terenie dawnego hipermarketu. Obecnie schronienie znalazło tam ponad 500 uchodźców z Ukrainy. Na miejscu pomaga około 150 wolontariuszy.
„Od momentu wybuchu wojny do dziś wprowadziliśmy szereg usprawnień w udzielaniu pomocy osobom, które do nas docierają, między innymi upłynniliśmy ruch osób poprzez wydzielenie dwóch wejść do obiektu i rejestrujemy liczbę przebywających tu osób. Zdecydowanie jest łatwiej, szybciej i bezpieczniej” – powiedziała w rozmowie z dziennikarką PAP wolontariuszka Karolina Butkiewicz, koordynatorka obiektu.
Karolina przyjechała do Przemyśla z Suwałk. „W tej chwili jestem na urlopie bezpłatnym, a wcześniej pracowałam w wydziale karnym w sądzie. Przyjechałam pomóc na weekend kilka tygodni temu i już tak zostałam” – wyjaśniła.
Głównego wejścia do Centrum pilnują żołnierze oraz funkcjonariusze policji, którzy jednocześnie kierują ruchem uchodźców chcących zarejestrować się w punkcie recepcyjnym. Na całym terenie obowiązuje zakaz robienia zdjęć i filmowania.
„Przy rejestracji dla każdej osoby wydawana jest specjalna opaska z kodem, który jest skanowany przy każdym wejściu i wyjściu z punktu. Dzięki temu wiemy, ile osób jest w obiekcie, kto go opuścił, kto wszedł. Mamy nad tym kontrolę. Teraz jest tu niemal 600 osób, ale w pierwszych tygodniach po wybuchu wojny uchodźców było tu prawie 3 tysiące. Można sobie wyobrazić jak to wszystko wyglądało” – dodała.
Według Karoliny do punktu dociera coraz więcej transportów ewakuacyjnych z Mikołajowa i Charkowa. „Ci ludzie przyjeżdżają z jedną reklamówką rzeczy i nie mają ze sobą nic. Zapewniamy im wszystko od kosmetyków, po ubrania, leki i żywność. Pomagamy w transporcie i dalszej organizacji podróży. To są ciężkie decyzje, bo ci ludzie często nie wiedzą, gdzie mają jechać dalej” – powiedziała.
W tym zakresie pomocny jest działający w hali punkt informacji międzynarodowej, który organizuje transporty do europejskich krajów. „Pracują tutaj wolontariusze, którzy mówią między innymi po niemiecku, francusku, hiszpańsku i oczywiście ukraińsku. Pomagają, doradzają i szukają najlepszych połączeń do wybranego miejsca” – wyjaśniła.
W Centrum uchodźcy mogą skorzystać też z trzech działających punktów medycznych, punktu psychologicznego i przedszkola dla dzieci starszych i żłobka. Funkcjonuje apteka, kuchnia, punkt weterynaryjny, stacje ładowania telefonów oraz pokoje dla matek z malutkimi dziećmi.
Ponieważ wielu uchodźców podróżuje ze zwierzętami, to w części hali przygotowano miejsce z klatkami głównie dla większych psów. „Staramy się, aby takie duże psy nie chodziły po ośrodku, tylko były w jednym miejscu. Ich właściciele są tu i zaglądają do nich. Jest to zdecydowanie bezpieczniejsze rozwiązanie” – wyjaśniła.
W największym pomieszczeniu punktu przygotowano noclegownię, która mieści około 500 łóżek. „Rano, kiedy ludzie wstaną, zjedzą, spakują się to sala jest sprzątana. Składane są łóżka, myta jest podłoga, dezynfekowane są kołdry, materace. Bardzo dbamy o higienę, bo przy takiej ilości osób nie trudno o wirusy” – podkreśliła.
Dodała, że ma sali znajduje się kilkanaście łóżek o podwyższonym standardzie dla osób starszych, schorowanych, niepełnosprawnych. „Staramy się tym ludziom zapewnić jak najlepsze warunki i jak najlepiej ich ugościć, żeby mogli sobie odpocząć i zastanowić się, co dalej. Ale z racji tego, że jesteśmy bardzo blisko granicy, to też nie możemy pozwolić, aby przebywali u nas długo, maksymalnie to może być dwa, trzy dni” – powiedziała.
W pomieszczeniach, w których kiedyś mieściły się sklepy, zorganizowano sale, w których przebywają osoby chcące wyjechać do konkretnego kraju, między innymi do Finlandii, Szwecji, Portugalii, Holandii, Belgii, Niemiec, Łotwy czy Estonii. Transport autokarami organizują wolontariusze.
„Część osób, które do nas docierają, nie chce zostać w Polsce, tylko po kilku dniach wracają do Ukrainy. Ostatnio była tu 81-letnia staruszka, którą syn namówił na wyjazd do Polski z Kijowa. Siedziała na krześle cały dzień przed wejściem do Centrum i powtarzała, że chce wracać do domu. Nie pomogła nawet czterogodzinna rozmowa z psychologiem. Pani wróciła pociągiem do Kijowa następnego dnia” – podsumowała Karolina Butkiewicz.(PAP)
Autorka: Agnieszka Gorczyca
ag/ jann/