Gen. Szymczyk: wyrażam ubolewanie, ale sytuacja życiowa pani Joanny nie była winą policji

Komendant główny policji gen. insp. Jarosław Szymczyk wyraził szczere ubolewanie wobec niezwykle trudnej sytuacji życiowej, w jakiej znalazła się pani Joanna, ale zaznaczył, że ta sytuacja nie była winą policji. Za zgodą prokuratora ujawnił dwa nagrania ze sprawy.

O sprawie kobiety, która trafiła na SOR w jednym z krakowskich szpitali po zażyciu tabletki poronnej i działań policji w tej sprawie Szymczyk mówił w czwartek w Komendzie Głównej Policji. Komendant podkreślił, że głównym motywem działania policji wobec kobiety, która zażyła tabletkę poronną, było podejrzanie możliwości dokonania próby samobójczej.

We wtorek „Fakty” TVN opublikowały materiał o działaniach policjantów w jednym z krakowskich szpitali wobec kobiety, która trafiła na tamtejszy SOR po zażyciu tabletki poronnej; jak zapewniała – kupiła ją sama w internecie.

„Chciałbym wyrazić moje szczere ubolewania wobec niezwykle trudnej sytuacji życiowej, w jakiej znalazła się pani Joanna, ale chcę jasno i wyraźnie podkreślić, że ta sytuacja nie jest winą policji” – podkreślił gen. Szymczyk.

„Chcę też wyrazić moje ubolewanie, że ta konferencja w ogóle dzisiaj ma miejsce” – dodał.

Zaznaczył, że zrobił to po tym, w jaki sposób zaatakowano jego ludzi – na podstawie jednostronnej, subiektywnej relacji.

„Sposób, w jaki przedstawiono działania polskich policjantów nie dał mi innej możliwości. W trosce o dobro społeczne, o przedstawienie prawdy o przebiegu tego zdarzenia postanowiliśmy państwa zaprosić” – powiedział generał.

Zdecydowanie nie godzę sią na ten publiczny lincz na moich ludziach. Oni wykonali obowiązki, do których byli zobowiązani – mówił.

Zaznaczył, że informacje, które zostały przedstawione na konferencji to efekt wstępnych czynności funkcjonariuszy Biura Kontroli KGP realizowanych na terenie Krakowa i jego wiedzy na ten moment na temat zdarzenia. Dodał, że te czynności cały czas trwają, a przedstawione informacje, stanowią materiał procesowy śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową Kraków – Krowodrza.

Na briefingu zaprezentowano zanonimizowane i pozbawione informacji stanowiących tajemnicę lekarską nagrania z rozmów lekarki z numerem 112 i jej rozmowy z oficerem dyżurnym krakowskiej komendy miejskiej policji. Z nagrania wynika, że lekarka zawiadomiła operatora numeru 112 o sytuacji, w której dziewczyna chce targnąć się na swoje życie, ponieważ usunęła ciążę.

KGP przekazała, że interwencja funkcjonariuszy nastąpiła po zawiadomieniu służb przez lekarza psychiatrę o możliwej próbie samobójczej jego pacjentki i przyjęciu przez nią substancji niewiadomego pochodzenia. Według policji w sprawie istniało podejrzenie popełnienia przestępstwa w postaci udzielania kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży poprzez środki pochodzące z nielegalnego źródła.

W czwartek generał zaznaczył, że kobieta ani przez moment nie była osobą zatrzymaną; nie użyto też wobec niej też żadnych środków przymusu bezpośredniego. Szef policji ocenił, że policjanci od momentu podjęcia interwencji ponosili odpowiedzialność za zdrowie i życie kobiety.

„Chcę jasno i wyraźnie podkreślić, że pani Joanna ani przez moment nie była osobą zatrzymaną. Ani przez moment nie wykonywaliśmy czynności ukierunkowanych na jej osobę. Jedyne, co robiliśmy, to wszystko, aby nie dopuścić do zamachu samobójczego i aby zabezpieczyć dowody pozwalające nam na zidentyfikowanie osób, które sprzedały jej te medykamenty i sprawdzenie po pierwsze legalności, a przede wszystkim bezpieczeństwa tych środków, które zostały przez panią Joannę zakupione, a być może zakupione też przez inne osoby” – powiedział Szymczyk.

Jak dodał, wobec pani Joanny policjanci nie używali żadnych środków przymusu bezpośredniego. „Nawet siła fizyczna nie była wykorzystywana wobec pani Joanny. Wykonano z panią Joanną wyłącznie czynności procesowe ukierunkowane na to, o czym wcześniej mówiłem” – zaznaczył szef policji.

Przekazał, że do tej pory nie odnotowano też żadnej skargi na działanie funkcjonariuszy, nikt też nie złożył zawiadomienia do prokuratury o przekroczeniu uprawnień.

Komendant podkreślił, że głównym motywem działania policji wobec kobiety, która zażyła tabletkę poronną, było podejrzanie możliwości dokonania próby samobójczej. „Doktor zaniepokojona stanem pacjentki, a przede wszystkim groźbami, które formułowała, postanowiła powiadomić służby celem ratowania życia. To jest pierwsza informacja, która do nas dociera: dramatyczna i wiarygodna” – tłumaczył po przedstawieniu nagrań. Wyjaśnił, że komendę miejską policji powiadomił dyspozytor centrum 112. Dyżurny komendy miejskiej policji nawiązał kontakt z osobą zgłaszającą.

Zapewnił, że po przyjeździe do szpitala priorytetem było badanie pani Joanny. Dopiero potem, za zgodą lekarzy i w ich obecności, dokonano przeszukania pani Joanny pod kątem zabezpieczenia telefonu, tylko i wyłącznie w celu uzyskania i zabezpieczenia informacji o tym, w jaki sposób doszło do zakupu tych medykamentów – tłumaczył.

Komendant zaznaczył, że w tej sprawie zachodziło uzasadnione podejrzenie, że pani Joanna przez internet kupiła środki, które mogły stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia. Dlatego podjęto decyzję, żeby policjanci zabezpieczyli jej laptop i telefon. „Abyśmy mogli dotrzeć do informacji, w jaki sposób te leki zostały zakupione, od kogo został zakupione i jakie to są leki” – wyjaśnił.

„Pani Joanna nie chciała wydać tego laptopa. W związku z powyższym policjanci poinformowali ją, że muszą go zabezpieczyć procesowo. Sporządzili protokół zatrzymania rzeczy. Poinformowali o tym panią Joannę, która odmówiła wydania telefonu komórkowego, o czym również policjanci zameldowali dyżurnemu komendy miejskiej” – tłumaczył generał.

Wskazał, że dyżurny podjął decyzję, że będzie potrzeba przeszukania pani Joanny pod kątem zabezpieczenia telefonu, sprawdzenia, czy nie posiada przy sobie leków, które kupiła przez internet oraz czy nie posiada przy sobie „przedmiotów niebezpiecznych, które mogły jej służyć do zrealizowania zamachu samobójczego”.

„W związku z powyższym dyżurny podjął decyzję, że na miejsce musi skierować funkcjonariuszki policji. Tylko one mogą wykonać czynność przeszukania kobiety” – powiedział.

„Po przyjeździe do szpitala priorytetem było badanie pani Joanny. Trafiła do lekarzy specjalistów, była badana i dopiero po tym badaniu za zgodą lekarzy i w ich obecności dokonano przeszukania pani Joanny pod kątem zabezpieczenia telefonu, tylko i wyłącznie w celu uzyskania i zabezpieczenia informacji o tym, w jaki sposób doszło do zakupu tych medykamentów” – dodał gen. insp. Jarosław Szymczyk.

Podczas czwartkowej konferencji prasowej Szymczyk był pytany o stanowisko krakowskiego sądu, który badając sprawę uznał, iż zatrzymanie przez policjantów telefonu pani Joanny było niezgodne z prawem oraz że – jak stwierdził sąd – „pożądana byłaby na przyszłość ich większa wstrzemięźliwość przy dokonywaniu w warunkach szpitalnych czynności wobec osoby, której nie można postawić zarzutu”.

„Mam żelazną zasadę, nigdy nie komentuję wyroków sądowych. Zawsze szanuję te wyroki” – zaznaczył szef policji.

„Policjanci działali pod dużą presją czasu, natomiast sąd na swoje rozstrzygnięcie miał bodajże półtora miesiąca, bo bodajże 12 czerwca podjął tę decyzję mając nieporównywalnie bogatszy materiał dowodowy” – zauważył Szymczyk. „Szanuję tę decyzję i uważam, że z całą pewnością też ją dokładnie przeanalizuję” – dodał.

Dopytywany, czy zatrzymanie telefonu i laptopa było zgodne z prawem, Szymczyk odparł, że orzeczenie sądu dotyczy wyłącznie telefonu. „Nie dotyczy zatrzymania laptopa, chcę to wyraźnie podkreślić” – mówił. „Dotyczy telefonu, z orzeczenia sądu wynika jasno, że było bezpodstawne” – dodał.

„My to szanujemy i też chcemy wskazać na różnicę; chcemy wskazać, że policjanci w momencie, kiedy zabezpieczali uważali to za zasadne działając pod presją czasu. Natomiast sąd mając czas na bardzo dokładną i wnikliwą analizę również dokumentów, które powstały sporo później, niż miała miejsce interwencja, podjął taką a nie inną decyzję” – tłumaczył.

Szymczyk był też pytany, czy był sens zadawania pani Joannie pytań w tamtym momencie, kiedy była w złym stanie zdrowotnym i czy nie można było z tym poczekać.

„Te pytania zadawali nie policjanci, tylko ratownicy medyczni, bo to oni ustalali, jaki jest stan zdrowia pani Joanny i to oni rozpytywali w pierwszej kolejności. To im pani Joanna przekazała tę informację. Poza tym mieliśmy to również w zgłoszeniu. To wyraźnie wybrzmiało w zgłoszeniu, więc w związku z powyższym, również dla informacji służb medycznych ważnym było wiedzieć, co pani Joanna zażyła. To była też kwestia ratowania jej zdrowia i życia; to są pytania, które wydają się być absolutnie naturalne w tym momencie” – odparł.

Zaapelował o uspokojenie atmosfery wobec całej sytuacji i przekazał, że w czwartek na terenie Wrocławia doszło do ataku na umundurowanego policjanta z użyciem noża. „Nie łączę tych zdarzeń, ale obyśmy takich nie mieli więcej, tylko dlatego, że atakujemy policjantów nie dając im możliwości wyjaśnienia tej sprawy” – dodał.

„Zdecydowanie nie godzę się na ten publiczny lincz na moich ludziach. Oni wykonali obowiązki, do których byli zobowiązani. Oni chronili życie pani Joanny, chronili życie innych ludzi, którzy być może sięgnęliby po te środki, które również pani Joanna zakupiła i zażyła” – podkreślił szef polskiej policji.(PAP)

autor: Aleksander Główczewski

Komentarze
Ładowanie...